Wielki spowiednik Kościoła

WIELKI SPOWIEDNIK KOŚCIOŁA

Tak nazwał Ojca Pio Jan Paweł II. Spalało go – jak sam to określił – pragnienie spowiadania braci, żeby wyrwać ich z szatańskich sideł. Tak więc w konfesjonale jednał ludzi z Bogiem i walczył z szatanem.

Styl, sposób spowiadania oraz odpowiedzialność Ojca Pio jako przewodnika dusz obrazują jego własne słowa: „Nie daję słodyczy temu, kto potrzebuje środka na przeczyszczenie”. Pouczenia, których udzielał penitentom, były bardzo zwięzłe. Przenikały do najmroczniejszych głębin duszy, zrywały nici złych przyzwyczajeń. Wyłapywał to, co najważniejsze, wypytywał, czekał. Na sprawy zasadnicze zawsze miał czas. Raczej nikomu nie współczuł, nie wypowiadał zbędnych słów. Podnosił na duchu, ale tak zwyczajnie, bez czułostkowości. Pocieszał, że kłopoty przeminą, ponieważ zależało mu na tym, aby penitent nie odszedł od „katedry miłosierdzia” przygnębiony. Dostrzegłszy zło, drążył w nim, pytał o przyczynę, by na koniec stanowczo domagać się poprawy penitenta. Działał zdecydowanie, bo przecież „prześwietlał” sumienia swoich rozmówców. Był lekarzem dusz, który nie wahał się, gdy miał użyć skalpela ostrych, a nawet raniących słów wobec niektórych penitentów: „Nieszczęsny, idziesz prosto do piekła! Podły, nie widzisz, jaki jesteś czarny? Idź, ustaw sprawy na swoim miejscu, zmień życie!” A wiele osób zdobyło się na dziwne wyznanie: „Wydawało mi się, że byłem tutaj na sądzie Bożym, z nagą duszą”.

Ojciec Pio uczestniczył w Boskim wymiarze Sakramentu Pojednania w stanie „całkowitej utraty własnej wolności”, włączając się w mękę, modlitwę i ofiarę Pana Jezusa. Jego stygmaty sprawiały, iż był kapłanem ukrzyżowanym z Chrystusem w trawiącej go miłości do każdego grzesznika. Podczas spowiedzi stygmaty włączały go w morze ludzkiego grzechu. Sprawowany przez niego Sakrament Pokuty był wielkim wołaniem o łaskę przebaczenia dla duszy może nawet zbrukanej, a jednak tęskniącej za dobrym Ojcem, stawał się jednoczącym pojednaniem. Ze świadectw o świętym spowiedniku przebija zdumienie z powodu jego przenikliwości (potrafił wymienić wszystkie grzechy penitenta) oraz poruszenie spowodowane widokiem jego cierpiącego oblicza w chwili udzielania rozgrzeszenia. Ojciec Pio wyznał: „Zanim zejdę , wiem, kogo tam spotkam, wiem, co im dolega, i wiem, co mam im powiedzieć. (…) Umiem dotykać strun serca każdego”. To znaczy, że mógł działać skutecznie.

Niektórym pielgrzymom odmawiał udzielenia Komunii świętej. Na próżno przyklękali po kilka razy. Ojciec „wszystko” wiedział; i przechodził obok. Pewien mężczyzna poszedł za nim aż do zakrystii. Chciał „wygarnąć” zakonnikowi, co o nim myśli, lecz usłyszał: „Idź, weź ślub z kobietą, z którą żyjesz, a potem wróć”.

Dlaczego nie zniechęcała pielgrzymów surowość i bezkompromisowość Ojca Pio? Dlaczego nie rezygnowali, nawet wówczas, gdy musieli czekać wiele dni, aby tylko przez krótką chwilę spowiadać się u Ojca Pio. Tym bardziej, że tuż po przybyciu otrzymywali kartkę z informacjami, które mogły zmrozić każdego: 1. Jeżeli masz ochotę rozmawiać z Ojcem Pio, lepiej zrezygnuj zawczasu, bo on jest od spowiadania, a nie od rozmówek. Jeżeli zamierzasz się u niego spowiadać, wiedz, że spowiada mężczyzn rano do godz. 9.00, a po południu tak długo, na ile mu pozwala czas. Kobiety spowiada z rana od 9.00 do 11.30; obowiązuje imienny bilet, który można otrzymać w biurze. Jeżeli nie możesz czekać na swoją kolej do spowiedzi, zwróć się do któregokolwiek z ojców, aby pojednał twoją duszę z Bogiem, itd…

Ojciec Pio wymagał rzeczywistego nawrócenia. Jeśli nie widział u penitenta autentycznego żalu za grzechy, „wyganiał” go. Właśnie dzięki tym radykalnym środkom wielu ludzi przeżywało głęboki wstrząs i… najpiękniejsze chwile w swoim życiu. Dla nich spowiedź u Ojca Pio stawała się impulsem do odrodzenia, którego się nawet nie spodziewali. Na nowo odkrywali modlitwę, Mszę świętą. Byli oszołomieni i wzruszeni łaską głębokiego nawrócenia, którą otrzymali. Święty był światłem dla nich, zwłaszcza wówczas gdy w ich sumieniach przywracał porządek Bożych przykazań. Jeden z jego penitentów opowiedział jak Ojciec Pio nauczył go systematycznego uczestnictwa w niedzielnej Mszy świętej. Gdy tylko Ojciec Pio usłyszał, że czasami opuszcza on niedzielną Mszę, powiedział krótko: „Idź sobie”. Na nic zdały się protesty. Wyspowiadał się więc u innego zakonnika. Po dwóch miesiącach wrócił, ale podróż odbył w niedzielę. Znowu pada pytanie: „Czy chodzisz na Mszę niedzielną?” Odpowiedział, że tak. A Ojciec Pio: „Czy wczoraj byłeś na Mszy świętej?” „Ależ Ojcze, wczoraj jechałem do Ciebie”. „Idź sobie, a potem wróć. W niedzielę – najpierw Msza święta”. Ów człowiek został aktywnym członkiem Grupy Modlitewnej założonej przez Ojca Pio.

Kiedyś Ojciec Pio powiedział, że naraz wykonywał trzy rzeczy: Modlił się – głównie na różańcu, spowiadał i wędrował po świecie (w stanie bilokacji).

Uważał, że apostolat modlitwy jest najwyższym apostolatem, jaki można wypełniać w Kościele. Dlatego, gdy w 1942 roku Pius XII wezwał cały Kościół do ożywienia chrześcijaństwa poprzez modlitwę, Ojciec Pio zaczął tworzyć Grupy Modlitwy, które dziś istnieją na całym świecie i szerzą kult Świętego z Pietrelciny.

www.stacja7.pl/swieci/ojciec-pio-czlowiek-ktory-stal-sie-modlitwa/