Pietrelcina, mała miejscowość na zachodzie Włoch. Miejsce jak wiele innych, biednych prowincji, niewyróżniających się u końca XIX w. I tam oto przychodzi na świat Franciszek. Dziecko, które od najmłodszych lat prowadzi mistyczną rozmowę z Bogiem. Często przebywa w parafialnym kościółku, i kocha obcować z przyrodą. Mimo, iż miejsce jest jak wiele innych, on potrafi dostrzec moc stwórczą samego Boga. Przesiadując całymi dniami na wypasaniu owiec, od najmłodszych lat miał możliwość nawiązania kontaktu z niebem. Rzeczy, postacie, głosy, które widywał i słyszał były dla niego całkiem naturalne i dopiero nadchodzący czas pokazał, że jest w tym odosobniony. I tak pewnego dnia do drzwi domu zapukał podróżujący zakonnik, którego przyjęli w jego podróży rodzice małego Franciszka. Pielgrzym zrobił nie małe wrażenie na młodym chłopcu, który zapragnął być także zakonnikiem i mieć nie mniejszą brodę niż on. Ojciec, widząc prawdziwy głos Boży w swoim synu, postanowił wyemigrować do Ameryki w celu zarobienia pieniędzy na edukację syna. Franciszek wstępuje do zakonu. Próby jakich musiał doświadczyć w pierwszych latach nie pozostawiały złudzeń, iż jest osobą pokorną, posłuszną i gorliwą, i jest godny święceń kapłańskich. Zdrowie już wyświęconego na Ojca Pio Franciszka nie było jego mocną stroną. Wynikało to z faktu, że przyjmował wiele cierpienia wielu osób, które musiał odchorować. I to doprowadziło go do przyjęcia największego daru od Pana Jezusa 20 IX 1918 w postaci stygmatów za grzechy innych ludzi, które wywarły wpływ na całe dalsze jego życie. Sam, uważał, że widok ran wpędza jego w zawstydzenie i zakłopotanie, i prosił wielokrotnie Boga, aby je ukrył i pozostawił rany niewidoczne, jednocześnie nie umniejszając cierpienia. Bóg jednak miał wielkie plany w stosunku do Ojca Pio co wymagało od niego niejednokrotnie heroicznej postawy. Za jego przyczyną doszło do nawrócenia niezliczonej liczby osób, które trwa do dnia dzisiejszego. Mimo zmasowanych prześladowań, także ze strony Kościoła, nie poddał się w walce o miłość i nie wypowiedział posłuszeństwa. W momencie, kiedy jego zdrowie było na krawędzi, i wydawało się, że jego dni są już policzone, pielgrzymująca figura Matki Bożej z Fatimy wyciągnęła go z sideł śmierci. Doznał uzdrowienia, takiego samego jakich inni doznawali za jego wstawiennictwem. Przykład życiowej postawy św. Ojca Pio może być wzorem każdego katolika w walce o wieczną miłość.